7 Cudów Świata – Recenzja

przez | 23 marca 2014

Oto prawdziwie historyczna chwila – pierwsza recenzja na blogasku Sekty Ciasnych! By uczcić tę chwilę powinniśmy wybudować jakiś monumentalny pomnik, godny tego, by nazwać go kolejnym cudem świata. Byłoby to idealne nawiązanie do tematyki recenzowanej gry, którą jest…

7 Cudów Świata

Pozwolę sobie podarować jakieś wstępne informacje o tym kto tę grę zrobił i ile kosztuje – każdy może to sobie sam zrobić w internetach, nie jest to trudne. Skupmy się na tym co najważniejsze, czyli dlaczego ta gra w 4+ osobowym gronie lubi wracać na nasz stół.


d: I to nawet wtedy, kiedy gra z nami Macok.


7 Cudów Świata to gra karciana, w której każdy gracz staje na czele um…  cywilizacji… em… wyrwanych z czasu i um… przeniesionych w jedno miejsce… Jebać, “fabuła” jest bez sensu. Generalnie chodzi o to, że rozbudowujemy nasz cud, stawiamy nowe budynki, walczymy na granicach z zachłannymi sąsiadami i rozwijamy się technologicznie i ekonomicznie, by zdobyć jak najwięcej kochanych punkcików na koniec. Wszystko to przy pomocy kart i piniędzy, bo hajsy muszą być w każdej grze. Wszystko opiera się na hajsach. Rozgrywka natomiast podzielona jest na trzy Ery, w których pojawiać się będą coraz potężniejsze, droższe i bardziej ql karty. Teoretycznie grać może od dwóch do siedmiu graczy – ale o wariancie 2-osobowym dowiedziałem się wczoraj :D. W praktyce zwykle grywaliśmy w to w 4-6 osób, i dla takiej liczby sprawdzało się świetnie.


I spójrzcie na te oczy (^). Całą noc siedział nad zasadami, czytaniem każdej karty, opracowaniem strategii, by następnej nocy nas wszystkich ograć…

Fabuła jest na pewno bez sensu. Nie wiem po co się na tym aż tak skupiać – ważne, że jest fajnie ; P. Ostatnio graliśmy w trójkę i też się grało dobrze, a przede wszystkim szybko. Mimo, że nawet na więcej graczy tempo jest dość wysokie.


Każdą grę rozpoczyna się od wyboru wylosowania Cudu, który będziemy mogli wybudować (wybieranie jest dla ciot!). Każdy z dostępnych ma dwie strony – “A” i “B” – które różnią się odrobinę zasadami. Podobno “B” jest bardziej zaawansowana, tak naprawdę jednak jest po prostu ciekawsza. Przynajmniej w większości przypadków.


Ja to bym se mógł i wybierać, bo mi tam niewiele ten dół karty cudu mówi. Patrzę tylko po tym, aby miał jak najwięcej punktów – “laur zwycięstwa”. I losowanie jest ql, to fakt. ; )

Chciałbym też zwrócić uwagę na to, kto do tych hajsów najbardziej lgnie. Zarówno na jednym ze zdjęć powyżej, jak i na jednym dotyczącym Suburbii – do piniendzy ciągną łapy Killowe.

Haaaajssyyyyyy…


Najważniejszą rzeczą w tej grze jest dobrze przemyślana mechanika. Dzięki jednemu fantastycznemu pomysłowi downtime pomiędzy kolejkami jest zaniedbywalny (chyba, że ktoś naprawdę przegina…), przez co gra nawet w 6 osób się nie dłuży. Podejrzewam, że w 7 osób również, ale nie mieliśmy jeszcze okazji wypróbować tak ekstremalnego wariantu. O co się rozchodzi? Ano o to, że z kart, które ma się na ręce wybiera się jedną do zagrania, a pozostałe… Przekazuje sąsiadowi (kierunek przekazywania zależy od ery). Prawda, że błyskotliwe? Nie dość, że nie trzeba specjalnie długo czekać na kolejny ruch, to dodatkowo dochodzi problem tego, jakie karty chcemy przekazać sąsiadowi. Sąsiedzi kupują od Ciebie dużo dywanów (jeden z surowców)? Fajnie by było nie dawać im ich własnego źródła. Ktoś idzie hardkorowo w naukę? Damn, trzeba się pozbyć tej zielonej karty, dzięki której zdobędzie przynajmniej 9 punktów… I tak dalej. W praktyce sprawdza się to świetnie. Jest tu mnóstwo kombinowania, sporo planowania, rozsądna ilość interakcji, szybka akcja bez przeciągającego się oczekiwania na swoją kolejkę. Pod tym względem gra jest super.


True. I dobrze, że coraz bardziej zaczynam się rozglądać po kartach, myśleć o tym, co może lepiej byłoby sprzedać – aby tylko nie trafiło do sąsiada i tak dalej. Tempo rozgrywki jest naprawdę wysokie i to cieszy, bo w stosunkowo krótkim czasie można zagrać ze dwa razy. Ewentualnie można zagrać w coś innego, bo czas na pewno się znajdzie!


7 Cudów nie jest jednak pozbawione wad, przynajmniej w moich oczach. Pierwszą z nich jest tematyka całkowicie na doczepkę. Z powodu takiej a nie innej mechaniki każda nacja buduje te same budowle i tak w zasadzie granie różnymi “cudami” wygląda identycznie – wszystko zależy od pierwszych kart, które dojdą nam do ręki. Dodatkowe bajery odblokowywane podczas budowania cudu (co też fajnie rozwiązano – zamiast wykładać kartę normalnie na stół, możemy podłożyć ją w odpowiednie miejsce pod cudem, blokując w ten sposób komuś kartę) są, owszem, unikalne, ale to bardziej bonusy uniwersalne, a nie wymuszające konkretny styl gry. Robi to sens przy w zasadzie losowym doborze kart. Problem ten nie jest prosty do rozwiązania, a sposób, w jaki poradził sobie z tym autor jest po prostu ok – ani nie wybitny, ani nie tragiczny.

Oprócz tego, ze względu na jedyny sensowny sposób układania kart na stole (taki, by widzieć jedynie korzyści z nich płynące, przesłaniając przez to rysunki) nie mam najmniejszego pojęcia co tak w zasadzie jest na ilustracjach. Nie pomaga również generyczność ilustracji, które powinny “pasować” zarówno starożytnym Grekom, jak i jeszcze starożytniejszym Egipcjanom. Nie jest to wielki minus, ale szkoda trochę ilustratorów, którzy napracowali się, a do gry wystarczyłyby dwa razy mniejsze karty jedynie z symbolami, kosztami i nazwami (nazwy są przydatne, ponieważ pewne budynki pozwalają wybudować inne w późniejszych erach całkowicie za darmo).


Ilustracje to faktycznie problem. Jedyne ilustracje jakie pamiętam, to symbole nauki, no i tytułowe cudy. A w trakcie gry, jako, że każdy gracz wykonuje swoją kolejkę w tym samym czasie – nie ma czasu na pooglądanie sobie ilustracji. Z drugiej strony – jeśli się wam nudzi – możecie sobie sami je pooglądać później ; P

Fakt, nie wspomniałem o symbolach – te są czytelne i w ogóle cacy.


7 Cudów Świata jest bardzo fajną grą w zbieranie punkcików. Pozwala sporo kombinować, daje dużo frajdy i gra się szybko (a przynajmniej bez przestojów). Z czystym sercem mogę więc ją polecić każdej grupie, również początkującej – zasady są bardzo proste do wyjaśnienia, a krótki czas gry nie powoduje zmęczenia materiału. Jeśli ktoś jednak oczekuje od tej gry większego znaczenia 7 cudów ponad to, że dzięki temu można grać w 7, to może się trochę zawieść. Niemniej radość z gry powinna to wynagrodzić w 100%.

+1

Estetyka: 3-/5 (3+/5) – karty są wszystko jedno jakie, i tak liczą się symbole, cudy wyglądają fajnie (poza gigamewą na Kolosie :D) a drewniane hajsy są zwyczajnie brzydkie. Bez szału. Do tego większość pudła to wypraska, żeby zamaskować powietrze.

Bebechy: 5/5 (4+/5) – pewnie są bardziej rozbudowane, szczegółowe, lepsze i w ogóle och ach mechaniki, ale ta jest super z kilku powodów. Brak downtime’u, prostota (w samych zasadach) i elegancja, podlana sosem z niebezpośredniej negatywnej interakcji.

Frajda: 5/5 (5/5) – nikt z naszej ekipy nie odmówił jeszcze partyjki w 7 Cudów, a jest proponowana często. To o czymś świadczy.

Grze przyznaję Znak Jakości Killa, na razie słowny, bo nie wymyśliłem sobie żadnego zajebistego obrazka :(


Bo nie umisz robić obraskuf.


Kill & druid

Jeden komentarz do „7 Cudów Świata – Recenzja

  1. Pingback: Pionek z DWLC – Relacja – DWLC – blog o grach planszowych i fabularnych

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.