Towarzysze! Najlepsi z najlepszych! Nasza Ojczyzna powierzyła wam odpowiedzialne zadanie. Jesteście jej dłużnikami! Jesteście jej winni miłość! Naszym inżynierom udało się stworzyć coś, co udowodni naszą dominację. Pokażemy tym przebrzydłym krasnalom, czyje wynalazki są lepsze!
Ojczyzna powierza w wasze ręce najwspanialszy okręt podwodny, jaki kiedykolwiek powstał. Szybki i niewykrywalny, wypełniony po brzegi torpedami z głowicami jądrowymi.
Towarzysze! Przed wami…
Czerwony Listopad
Czerwony Listopad miał być najwspanialszym dokonaniem marynarki wojennej Federacji Gnomowskiej. I przez kilka pierwszych godzin dziewiczego rejsu był nim. Szybko jednak okazało się, że pośpiech i stres nie wpływają najlepiej na jakość… Wtedy zaczęły się nasze problemy. Poważne problemy.
Kapitanie, mamy problem. Kapitanie! Kapitanie?
Po pierwszym sygnale, że jest bardzo, BARDZO źle, ktoś z załogi postanowił poprosić dowództwo o ewakuację. Statkom marynarki dotarcie do umówionego miejsca zajmie całą godzinę, przez którą marynarze muszą sobie poradzić sami i spróbować za wszelką cenę przetrwać.
Zgodnie ze współczesną myślą techniczną, łódź została podzielona na dziesięć pomieszczeń, oddzielonych od siebie potężnymi grodziami, których otwarcie zajmuje całą minutę. Trzy włazy na zewnątrz pozwalają na dokonanie nagłych napraw, jeśli łódź zostałaby w jakikolwiek sposób uszkodzona na zewnątrz.
Prawdziwym problemem jest jednak wnętrze.
Do najważniejszych pomieszczeń należą maszynownia, reaktor jądrowy zasilający całą łódź oraz generator tlenu. Te trzy komponenty są kluczowe dla funkcjonowania Czerwonego Listopada i jego załogi. A jako kluczowe, psują się nadzwyczajnie często. Jeśli w którymkolwiek momencie gnomy nie będą w stanie dokonać wymaganych napraw, łódź pójdzie na dno, załoga się udusi, lub całość bardzo ładnie eksploduje.
A do awarii dochodzi co kilka minut – przeciekające poszycie, pożary w każdej lokacji (często na trasie prowadzącej do pomieszczenia najbardziej wymagającego napraw), zaryglowane włazy, turbulencje… Dzieje się dużo, a im większa załoga, tym więcej potencjalnych problemów – każdy gnom co kilka minut powoduje (“przypadkiem”) kolejne wydarzenie, napędzające lawinę nieszczęść.
Oprócz zwykłych awarii, maszynownia, generator tlenu i reaktor mogą ulec zniszczeniu, dając gnomom dziesięć lub piętnaście minut na dokonanie pospiesznych napraw, które pozwolą uniknąć natychmiastowego zatonięcia statku i śmierci załogi.
Dodatkową atrakcją są odpalające się co jakiś czas torpedy wycelowane w miasta krasnoludów. Wywołanie globalnego konfliktu oczywiście również kończy przygodę.
Oprócz tego na statku można utonąć w zalanych przedziałach, spłonąć żywcem, albo zostać zjedzonym przez Krakena. Życie gnomiego marynarza jest ciężkie.
Magazyn łodzi zagracony jest różnorodnymi, przydatnymi w naprawach przedmiotami. Zawiera pokaźną bibliotekę instrukcji obsługi poszczególnych komponentów, kącik z gaśnicami i łomami, kilkanaście pomp ułatwiających pozbywanie się wody.
Ktoś chyba przewidział, że Czerwony Listopad może sprawić załodze spore problemy ;)
Zdecydowana większość przedmiotów działa w identyczny sposób – skracając czas potrzebny na naprawę danej usterki. Im przedmiot bardziej uniwersalny, tym bonus mniejszy, chyba, że to grog.
Po wypiciu kolejki gnomy są zdecydowanie odważniejsze (mogą nawet gasić ogień gołymi rękami!), a wszystko, czego się tkną, robią lepiej i szybciej. Jednak ze względu na małe rozmiary, załoganci łatwo się spijają, co skutkować może ucięciem krótkiej, dziesięciominutowej drzemki… Na przykład w płonącym pomieszczeniu. Alkohol na pokładzie to zło, dzieci, pamiętajcie!
Najfajniejsze jednak jest to, że z łodzi można uciec w ostatnich minutach przed przybyciem Marynarki. Delikwent, któremu się to uda, zostanie rozstrzelany przez swoich kamratów, chyba że… Czerwony Listopad, razem z resztą załogi, pójdzie na dno niczym Kursk.
W takim wypadku wystarczy sprzedać dowództwu historyjkę o zdrajcach współpracujących z krasnoludami, bohaterskiej obronie i zapobiegnięciu przejęcia łodzi przez wroga. Medale i emerytura zapewniona.
Oczywiście może się też zdarzyć, że paniczna walka z żywiołami wcale nie będzie taka paniczna, wyciek z reaktora okaże się tylko drobnym pęknięciem, a krakena ktoś pomylił z rekinem… Taki już urok życia na pokładzie łodzi podwodnej.
Estetyka: 3+/5 – Ach, FFG. Gra jest śliczna i przede wszystkim czytelna (chociaż nie ma jej zbyt dużo), ma figurki, a pudełko jest małe i poręczne (i wypchane po brzegi). Szkoda tylko, że to gnomy, a nie gobliny – wydaje mi się, że bardziej by pasowali na twórców Czerwonego Listopada. (3/5)
Bebechy: 2/5 – Mechanika jest prosta. Co turę to samo: wybieramy gdzie biegniemy, ile minut poświęcamy, rzut, radość lub płacz, wydarzenia. Zapętlić do końca gry. Bardzo proste zasady bez specjalnego polotu. Byłby plus, a może nawet całe oczko w górę, gdyby lepiej działały w grupie 5-8 graczy. (2/5)
Frajda: 3+/5 – Fajny, lekki przerywnik, który nie wymaga angażowania szarych komórek. Potrafi jednak podnieść ciśnienie, szczególnie grając w wariant zaawansowany, w którym część pozytywnych dla graczy kart wydarzeń wyrzuca się z talii. Chciałbym dać tutaj 4 lub nawet 4+ (w wariancie do 4 graczy), ale losowe wydarzenia potrafią czasem tak ustawić rozgrywkę, że nic się nie dzieje. To coś, z czym trzeba się pogodzić, żeby czerpać z Czerwonego Listopada frajdę. Osobna ocena należy się rozgrywce na pięciu i więcej graczy – dwója. Panuje wtedy zamieszanie i chaos, ale nie ten pozytywny, wynikający z wydarzeń, a cała rozgrywka się bardzo dłuży. (3/5)
Fajna, lekka gierka jak napisałeś, ale chyba oceniłabym ją o pół oczka wyżej. Swoją drogą – dawno w nią nie graliśmy.
Ja ją oceniłem pół oczka niżej. Jak dla mnie – trochę za dużo chaosu, chociaż gierka bywa zabawna. Szczególnie kiedy próbuje się uciec z łodzi. ; )
kurcze, graliśmy chyba z 3 razy a ani razu nikt z łodzi nie uciekał… Trza zagrać zaś : D
W wariancie PvP, czyli z biciem się łomami po głowach!
Ja uciekałem. Ale zdaje się, że źle zrobiłem ; P
Popieram. Jak dla mnie ma swój klimat, a lekkość rozgrywki daje dodatkową radość.
Dawno w nią nie graliśmy, bo trzeba było skillować w Suburbię…
Pingback: GRY PLANSZOWE W PIGUŁCE #369. - Board Times - gry planszowe to nasza pasja
czy ta gra jest gdzieś dostępna? Bardzo, bardzo zależy mi na tym żeby ją kupić. Proszę o pomoc. Ktokolwiek widział ktokolwiek wie:) mogę też odkupić używaną.
Niestety, w tej chwili wydaje się, że nakład jest wyczerpany. Używanej możesz poszukać na tym forum: http://gry-planszowe.pl/forum/viewforum.php?f=53